Do Garwolina przyjeżdża dziś na spotkanie z wyborcami Leszek Miller, były premier, szef SLD. A propos.
Leszek Miller (oceniając Jarosława Gowina) wygłosił niedawno twierdzenie metafizyczne i rozróżnił istotę zarodka ludzkiego od istoty człowieka.
Pozwolę więc sobie opowiedzieć, dlaczego to rozróżnienie jest błędem.
Podczas studiów medycznych brałem z kolegami udział w lekcjach w prosektorium. Podczas zapoznania z pewnym aspektem anatomii patologicznej odsłonięto przed nami zwłoki człowieka, poddane już wcześniej preparacji. Cięcia anatomiczne dotknęły również głowy, z przedniej jej części zdjęto tkanki miękkie twarzy.
Szok.
Twarz, lustro duszy, została zwinięta, a pod nią ukazały się kości, mięśnie, naczynia krwionośne, sploty nerwowe. Nie było tam rdzenia istnienia człowieka, jakiego obecność narzuca się naszemu postrzeganiu za płaszczyzną ludzkich twarzy w codziennym życiu, lecz tylko materia części ciała. I nie dlatego, że to były zwłoki, a nie żywy człowiek w trakcie operacji, bo łatwo wyobrazić sobie, że w przypadku przedstawienia żywego człowieka wrażenie byłoby podobne.
Co innego „od zawsze” o tym wiedzieć, a co innego zobaczyć.
Jak się okazuje, to coś, co stanowi o byciu osobą ludzką unosi się „nad” przyrodniczą materią jego ciała, „poza” fizycznym jego tworzywem. To niedotykalne a rzeczywiste ono, które różni człowieka od sumy jego części i odruchów - cieszy się i cierpi, wybiera i przyjmuje decyzje innych ludzi, rozumie i wyobraża sobie, pamięta, śpi, śni, rośnie. Po prostu j e s t tym człowiekiem.
I to nad-przyrodzone, meta-fizyczne ono jest tym rdzeniem. Nieorganiczna i organiczna materia, ta glina, jej kształt, są znakiem istnienia człowieka, ale nie nim samym. Jeśli widzimy człowieka ze zniszczoną twarzą; albo pacjenta z guzem mózgu w nieodwracalnej śpiączce; czy małą istotę ludzką w macicy, bez kształtu człowieka, ale z planem tego kształtu w sobie; powinniśmy uprzytomnić sobie, że mimo tego co widzimy, to jest człowiek. Tenże indywidualny.
Jeśli zaś nie, to i my – piszący i czytający w Internecie - jesteśmy złudzeniami. Nie ma bowiem granicy, poza zaplemnieniem i ostatecznym ustaniem akcji serca, która oddzieliłaby człowieka od nieczłowieka. Nie jest to wygląd czy stan przytomności, a tym bardziej zgodność z definicją prawną człowieka uchwaloną przez międzynarodówkę z ONZ.
Ludzie naszej cywilizacji (w tym także sędziowie!) traktują się wzajemnie jako integralne jednostki, wolne i odpowiedzialne za swe czyny, a więc stosując myślenie metafizyczne. I słusznie.
Nie pozwalajmy fizykom - opuszczającym swą dziedzinę w której są autorytetami - na narzucanie swych metafizyczne opinii, bo są to wypowiedzi bezprawne, stosujące metodę nauk przyrodniczych poza właściwym jej obszarem.
Pisząc o embrionie miałem na myśli – powiedzmy – dwutygodniowy zarodek, bo o czteromiesięcznym ludziku – który podczas badania USG na słowa mamy: Cześć Mały! podskakuje z radości – wspominać nie trzeba nikomu (oprócz niektórych amerykańskich sędziów, przyrodników i demokratów).
Andrzej Dobrowolski
„Jak diabeł święconej wody unikam filozoficznej dyskusji /…/ od którego momentu człowiek jest człowiekiem.”
prof. Marian Szamotowicz, pionier in vitro w Polsce,
w filmie Grzegorza Brauna „Eugenika w imię postępu”
link do filmu - http://www.youtube.com/watch?v=KuqevzD02fg